Ave Caesar!
Na imprezie pod takim właśnie tytułem gościliśmy w ostatni weekend lipca w grodzisku na górze Birów.
Nemezis, bogini przeznaczenia, to jej opiece często powierzali się igrający ze śmiercią gladiatorzy. Złoto i krwawnik, I- III wiek n.e. |
Góra Birów była mielona tyle eonów w zębach czasu, że na jej szczycie wytworzyła się niecka, otoczona z trzech stron wapiennymi ostańcami. Ten naturalny szaniec, wzmocniony rękami ludzi wykorzystywali kolejno przedstawiciele ludności kultury łużyckiej, potem nieznani z imienia barbarzyńcy w okresie wpływów rzymskich, Polacy w średniowieczu i wreszcie żołnierze CK Armii w czasie I Wojny Światowej. Na terenie wzgórza zrekonstruowano obecnie umocnienia z czasów panowania polskiego. Wzgórze odwiedzają licznie wspinacze i turyści, w tym wypadku jednak główną rolę grają widoki oraz liny i haki, a nie walory obronne tego miejsca.
Tym razem Birów rozbrzmiał głosami łacińskimi, i to łaciną najpodlejszą, językiem obozu wojskowego, cel gladiatorów i ciemnych zaułków.
Na placu stanęły dwie szkoły: Lvdvs Gladiatorivs oraz Familia Gladiatoria Perpeti. Krew lała się obficie, ustępując jedynie miejsca winu. Dwaj laniści prowadzący rywalizujące szkoły pojedynkowali się na języki, docinając sobie co i rusz. Tłum wiwatował. Na zmianę prażyło słońce i lał deszcz. Jednym słowem udana impreza.
Rzym nie byłby sobą gdyby nie położył swych zachłannych łap i na Birowie. Wspomagał Nas więc oddział legionistów, złożony z największych pijaków i łamag, wysłanych na tę straceńczą misję przez sadystycznych dowódców. Wszyscy szczęśliwie przeżyli.
Tym razem Birów rozbrzmiał głosami łacińskimi, i to łaciną najpodlejszą, językiem obozu wojskowego, cel gladiatorów i ciemnych zaułków.
Na placu stanęły dwie szkoły: Lvdvs Gladiatorivs oraz Familia Gladiatoria Perpeti. Krew lała się obficie, ustępując jedynie miejsca winu. Dwaj laniści prowadzący rywalizujące szkoły pojedynkowali się na języki, docinając sobie co i rusz. Tłum wiwatował. Na zmianę prażyło słońce i lał deszcz. Jednym słowem udana impreza.
Rzym nie byłby sobą gdyby nie położył swych zachłannych łap i na Birowie. Wspomagał Nas więc oddział legionistów, złożony z największych pijaków i łamag, wysłanych na tę straceńczą misję przez sadystycznych dowódców. Wszyscy szczęśliwie przeżyli.
Żeby nie było, że tylko tłukliśmy się po głowach prowadziliśmy też prelekcję o uzbrojeniu legionistów, gladiatorów a także religii i obrzędowości związanymi ze sportem i wojną w starożytności.
Świetna impreza, mam nadzieję, że zobaczymy się ponownie niedługo!
Zdjęcia z Naszych harcy zobaczyć możecie pod tym fejsbukowym linkiem.
Zdjęcie złotego cacka ze zbiorów Metropolitan Museum of Arts w Nowym Jorku.
Komentarze
Prześlij komentarz