Expeditio III
Life without adventure would be deadly dull
R- B- P
Świecką tradycją Naszej grupy jest, aby w ostatnich dniach kwietnia otworzyć sezon rekonstrukcyjny małym przemarszem. Nie inaczej było i w tym roku.
Nasz mały oddział tuż przed misją. Fot. Jacek Matuszczyk |
Z reguły wyprawy Nasze miały charakter jednodniowych przemarszów. Od dłuższego czasu chcieliśmy jednak ubogacić tę formułę. Chcieliśmy dłużej, więcej i intensywniej. Tym razem się udało! Wyprawa nie odbyła się jednak tradycyjnie na Zboczach Fordońskich ale w podostródzkich lasach- tereny równie, jeśli nie bardziej malownicze.
W sobotę rano przybyliśmy do Ostródy, gdzie czekali już na Nas członkowie con. Nasonis, którzy po raz kolejny wsparli Naszą, lokalną inicjatywę. Parę chwil później zapuściliśmy się razem do krainy lasów, jezior i bagnisk...
Przewidzieliśmy następujący scenariusz zabawy; oddział speculatores wysłany zostaje nad same pogranicze rzymsko- germańskie; mają oni za zadanie wyśledzić i przechwycić barbarzyńców przenikających przez limes, którzy najprawdopodobniej szmuglują na swoją stronę doskonałe rzymskie miecze; Rzym nie może pozwolić, żeby Germanie walczyli z nim jego własną bronią...
Gryzipiórki. Fot. Jacek Matuszczyk |
Po dotarciu na miejsce i odczytaniu rozkazów z góry, bardzo szybko wzięliśmy się za rozstawianie obozowiska. Na biwak wybraliśmy małą polankę, położoną na równym terenie, dostatecznie blisko źródła wody, a jednocześnie otoczoną drzewami w taki sposób, że pozostawaliśmy niewidoczni. Rozpięliśmy namiot, stworzyliśmy palenisko oraz wykopaliśmy zamaskowaną gałęziami i liśćmi piwniczkę. Ze zgromadzonych zapasów warzyliśmy proste, żołnierskie potrawy, takie jakimi mogli się posilać legioniści przebywający w podobnych sytuacjach.
Kuchenne rewolucje. Fot. Jacek Matuszczyk |
Z racji scenariusza, jak i okoliczności przyrody na patrolach poruszaliśmy się lekko i cicho. Zdobne pasy żołnierskie, duma każdego z legionistów, podwiązaliśmy tak, żeby nie wywoływały hałasu. Nie był używany ciężki sprzęt w postaci tarcz i pancerzy. Uzbrojeniem były jedynie miecze oraz zmysły legionistów. Te ostatnie wystawione zostały zresztą na próbę. W ciszy tak wielkiej, że aż głośnej, wśród śpiewu małego ptactwa, klangoru żurawi oraz zawodzenia wilków, żołnierze wykazali się czujnością i uwagą.
Debiutujący w rekonstrukcji Jacek. Fot. Rogatvs |
Nie zabrakło kąpieli w jeziorze, żołnierskich opowieści przy ogniu i winie, nocnych wart. Przez cały okres bytności na tamtych terenach nie natrafiliśmy jednak, na żadne ślady działalności germańskich szmuglerów. Nie tracimy czujności! Gdy tylko padnie rozkaz, ponownie wyruszymy by ich tropić...
Nie zabrakło śmieszków. Fot. Jacek Matuszczyk |
Chciałbym serdecznie podziękować wszystkim uczestnikom marszu! Dzięki Wam Panowie zadziałał ten szczególny wehikuł, dzięki któremu możemy manipulować czasem! Dzięki Naso za gościnę i pomoc w organizacji całości; dzięki towarzysze: Rogatvs, Ramvs, Perpetvs, właściwie za wszystko; dzięki Marcvs, mistrzu ognia; dzięki Jacku za towarzystwo, mam nadzieję, że spodobała Ci się Nasza zabawa i już wkrótce dołączysz do Nas jako pełnoprawny legionista.
Komentarze
Prześlij komentarz