Dymarki Świętokrzyskie nr 50
Dymarki Świętokrzyskie- impreza legendarna. Największa i najstarsza antyczna reko zabawa w Polsce. Tegoroczne Dymarki były wyjątkowe jeszcze z innego powodu- starożytne piece zapłonęły już po raz pięćdziesiąty... Dymarki Świętokrzyskie są imprezą na którą bezskutecznie próbowałem się
wybrać od początku mojego zaangażowania w rekonstrukcję. Udało się
dopiero w tym roku, po czterech sezonach bytności w legionie... Zapraszam na moją subiektywną relację!
![]() |
"Kominiarze" przy pracy. Dwa tysiące lat temu stoki Świętego Krzyża usiane były takimi konstrukcjami... Fot. Anna Maria Bielecka |
Na początek trochę historii. Idea imprezy powstała w głowach badaczy, którzy od połowy lat 50- tych ubiegłego wieku prowadzili na stokach Świętego Krzyża prace archeologiczne. Równolegle do nich podjęto próby eksperymentalnego wytopu żelaza metodą dymarkową. W 1967 roku we współpracy z kieleckim PTTK eksperyment udostępniono szerszej publiczności. Zainteresowanych szerszym tłem historycznym odsyłam tutaj.
50 Dymarki Świętokrzyskie odbyły się w dniach 12- 15 sierpnia. Jak sama nazwa wskazuje to właśnie piece i wytop żelaza jest gwoździem programu imprezy. Jeśli jednak nie jesteście zainteresowani starożytnym hutnictwem też nie będziecie narzekać na nudę. Organizatorzy zaprosili szereg grup rekonstrukcyjnych z całej Europy- oprócz Polaków, Niemców, Czechów, Duńczyków i Austriaków (że nie wspomnę o naszej multi- kulti grupie). Pojawili się Celtowie, Germanie, Dakowie no i oczywiście Kwiryci. Hellas et Roma prócz tytułowych nacji wystawiło też zastęp Kartagińczyków- niech żyje Baal! Oprócz pokazów musztry, strojów, walk gladiatorskich, targu niewolników, występów muzycznych i tanecznych obejrzeć było można życie obozowe i kramy rzemieślników- często w trakcie pracy. Mało?
Jeśli tak to odwiedzający mogli napoić oczy spragnione walki w trakcie dymarkowych bitew. Starci te obrosły swoistą legendą w naszej grupie. Moi towarzysze z płomieniem w oczach wspominali swe dawne przewagi bądź klęski. Musiałem spróbować i ja!
Z reguły starcia na Dymarkach wyglądają w sposób następujący- pierwsza bitwa to zasadzka na kolumnę maszerujących legionistów, druga to starcie walne. Uczestnik liczy się jako "martwy" gdy uzna, że ma dość- najczęściej po wypadnięciu z szyku gdy dostaje srogi łomot od trzech różnych przeciwników. Zasada ta premiuje walkę w formacji i wydłuża starcia- zyskujemy i my i publiczność. Bitwy rozgrywane są w tej formule dwa dni pod rząd. Pierwszy dzień starć rozpoczął się naszą sromotną klęską. Połączonym plemionom barbarzyńskim udało się nas otoczyć (przewaga liczebna dwa do jednego) i stłoczyć. W ścisku zaczęliśmy padać jak muchy. Podobnie jak legioniści pod Kannami, nie mieliśmy miejsca żeby się bronić i w końcu wszyscy leżeliśmy na murawie.
Druga z bitew także okazała się dla Nas nieszczęśliwa, choć tutaj walka była już bardziej wyrównana. Barbaria rozochocona zwycięstwami, zgodziła się na rewanż- mieliśmy więc trzecią bitwę. Tym razem zapobiegawczo ustawiliśmy się na lekkim wzniesieniu, co ewidentnie nam pomogło. Rozgoryczeni porażkami i pragnący zwycięstwa ruszyliśmy w szarży- i zwyciężyliśmy!
Drugiego dnia ponownie przegraliśmy zasadzkę. Nauczeni jednak doświadczeniami dnia poprzedniego lepiej się do niej przygotowaliśmy. W efekcie pod koniec na nogach stali nieliczni przeciwnicy. Szczególnie dziękuję w tym miejscu Rogatvsowi, który z chłodną głową prowadził nasze skrzydło do kolejnych ataków na flanki wroga. Spokojny trucht, ustawienie formacji, krótki okrzyk "Porro! " i zwarcie- ugrzęźliśmy na dackich tarczach i sierpach dopiero po czwartej szarży...
![]() |
Man of the match. Fot. Anna Maria Bielecka |
Podsumowując: bitwy dały mi świetną pamiątkę w postaci wspomnień, sińców i zadrapań. Okrzyki oficerów, sztandary i znaki nad naszymi głowami, ryk barbarzyńców, zawodzenie karnyksów- nie pamiętam kiedy ostatnio czułem takiego adrenalinowego kopa.jednym słowem wspaniałe przeżycie! Dziękuję z tego miejsca wszystkim którzy wzięli udział w walce z jednej i drugiej strony.
![]() |
Nasza centuria tuż przed bitwą. Zwróćcie uwagę na pancerze- łącznie cztery rodzaje używane przez Rzymian w I w. n. e. Fot. Paweł Kurzawski |
Żeby nie było zbyt różowo jest i łyżka dziegciu w tej beczce miodu. W pobliżu centrum archeologicznego odbywają się każdego wieczora koncerty: disco polo i pop. Jeśli komuś, tak jak mnie, gryzie się to ze starożytnością i festynem archeologicznym łapka w górę! Boli też, że nie było jakichś dodatkowych atrakcji z okazji jubileuszu imprezy- zrzucam to jednak na karb finansów (rzekomo Minsterstwo Kultury i Dziedzictwa orzekło, że Dymarki "nie promują [...] żadnego dziedzictwa kulturowego (sic!) ).
Jakby nie narzekać na 50 Dymarkach Świętokrzyskich w Nowej Słupi bawiłem się świetnie, poznałem kolejnych reko- wariatów, biłem się, dobrze jadłem i piłem- czego chcieć więcej?
Za zdjęcia serdecznie dziękuję Annie Marii Bieleckiej- świetnej portrecistce i fance wilczarzy irlandzkich. Więcej jej zdjęć, nie tylko z Dymarek możecie znaleźć na jej fejsbuku.
Oczywiście na rzymskim wyjeździe nie mogło zabraknąć Pawła Kurzawskiego- fotografik pełną gębą!
Jeśli chodzi o wideo to polecam Wam relację Lokalnej TV oraz dłuższa wersję tego materiału tutaj. Swoje trzy grosze w temacie dorzuciła telewizja świętokrzyska. Niestety nie natknąłem się na dobrą relację z bitwy- jeśli się pojawi, na pewno ją podlinkuję.
Komentarze
Prześlij komentarz