Świnoujście

Impreza w Świnoujściu miała z założenia wieńczyć dokonania XXI w 2017 roku. Bez wątpienia, pod względem tego, co zaprezentowaliśmy zasłużyła ona na miano epickiej.

Rapax Vitrix! Fot. Andrzej Stasiukiewicz



 A zaczęło się wszystko zgoła odmiennie- od deszczu. Padało, mżyło, siąpiło praktycznie przez całą imprezę. Wełny nie schły, namioty nabierały ciężaru, pancerze rdzewiały. Dopiero finałowy punkt imprezy, bitwę i oblężenie barbarzyńskiej wioski ozdobiły promienie słońca.

Ale po kolei. Świnoujście ma z Rzymianami wspólnego niewiele. Jednak co roku okolice ujścia Świny zaludniają rekonstruktorzy różnorakiej proweniencji. Musiał więc w końcu na plaże bałtyckie zawitać Pax Romana w postaci znanych Wam skądinąd zakapiorów. Dni poprzedzające sobotę przeznaczono na szlifowanie pokazu finałowego. Dały nam one srodze w kość. Sama sobota także nie pozwalała odpocząć. Czekał Nas przemarsz ulicami miasta, pokaz sprawności bojowej Naszej jednostki, oprowadzanie zwiedzających po żyjącym obozie i wreszcie wisienka na torcie: fabularyzowana inscenizacja wieczorna. Była tam (niczym w dobrym filmie ) chciwość, ambicja, odwaga, zbrodnia i kara. Od strony technicznej zaprezentowaliśmy szereg elementów musztry i walki: starcia z piechotą i kawalerią barbarzyńską, ostrzał z łuków i skorpionów, formacje defensywne, wreszcie szturm na mury i bramy osady. Jak wspomniałem wcześniej wszystko to miało uzasadnienie fabularne.

Romanizacja jest dostarczana najróżniejszymi drogami. Fot. Andrzej Stasiukiewicz

Długo by pisać; niech opowie za mnie oko kamery. Pod tym linkiem znajdziecie krótki teledysk, całkiem fajnie zmontowany. Tutaj z kolei pełna relacja z inscenizacji. A tu z kolei wywiad z organizatorem- ciekawie pokazuje ogrom pracy włożony przez osoby z reguły niewidoczne przed aparatami i kamerami, a także (niestety ) to, że nawet przy projektach pro pvblico bono wyłazi zewsząd polskie piekiełko... O i jeszcze krótka wizyta w Naszym obozie.

Wasz uniżony skryba... Fot. Andrzej Stasiukiewicz

Za zdjęcia serdecznie dziękuję jednemu z Naszych fotografów, Andrzejowi Stasiukiewiczowi. O jego umiejętnościach pisał nie będę, myślę, że fotografie mówią same za siebie. Oby jego pierwszy wyjazd nie był ostatnim z Naszą ekipą :)

W ogólności gdyby nie ludzie ta impreza byłaby straszną- a tak piach plaży, mokry namiot i niewygodna ławka nad morzem stały się nagle bardzo przyjemne. Dziękuję pięknie wszystkim i każdemu z osobna!

P. S. Na sam koniec pokazów do portu wracał ORP Gniezno z całą załogą na pokładzie salutującą zgromadzonym- Ci odwzajemnili się burzą oklasków. Wyzwoliło to we mnie szereg patriotycznych uczuć, dawno nie widzianych w mym serduszku. Dzięki marynarze!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Carnyx

Ogród Liwii

Crupellarius- czołg areny